Niedźwiedziówka

Temat zainspirowany wyjazdem do Rapy.

O Niedźwiedziówce tytułem wstępu – znalezione w Internecie:
"Sporządzano w Prusach Wschodnich niezliczone rodzaje nalewek, likierów i aromatyzowanych wódek. Najsłynniejsza w tej grupie alkoholi była na pewno niedźwiedziówka (niem. Bärenfang), trunek na miodzie, wedle tradycji używany niegdyś przez mieszkańców krainy do odurzania niedźwiedzi, aby móc je żywcem schwytać. Do dzisiaj nie rozstrzygnięto sporu o to, czy oby na pewno chodziło o schwytanie żywcem. W wolnym przekładzie (słowo to nie ma polskiego odpowiednika) Bärenfang oznaczać może łów lub połów misia. Jedna z mazurskich opowieści brzmi:
Dawno, dawno temu tereny Mazur pokrywały puszcze, w których mieszkały niedźwiedzie. Zimy u nas długie i srogie, potrzebne więc były człowiekowi ich futra. Niedźwiedzi było sporo, ale trudno je było człowiekowi upolować. Na pomysł jak sobie poradzić z misiami wpadły pruskie baby – niedźwiedzie lubią miód, a kiedy można nimi dyrygować? Wówczas jak są nafaszerowane sznapsem jak nasze potulne nabzdryngolone chłopy. I tak powstała niedźwiedziówka, miodowa nalewka, która przyczyniła się do tego, że na naszych terenach nie ostał się ani jeden niedźwiedź. Ostatni miś zabity został na Mazurach w 1804 roku w nadleśnictwie Pupy (ob. Spychowo). Fakt ten oczywiście w żaden sposób nie wpłynął na produkcję niedźwiedziówki. Przy jej wyrobie bazowano na miejscowych produktach: miodzie zcoraz liczniejszych zresztą pasiek i wyrabianego tu spirytusu. Pod koniec XIX wieku stała się ona narodowym trunkiem wschodniopruskim, zwanym zresztą częstona Mazurach z litewska Meschkinnes lub Meschkinnis, zawierająca około 35% - 40% alkoholu. Recepturę wykorzystania miodu do produkcji napoju alkoholowego przekazywano z pokolenia na pokolenie. Niedźwiedziówkę można podawać jako aperitif, składnik drinków i napój do deserów, ale na Mazurach przez wieki serwowano go przede wszystkim jako trunek rozweselający. Uczciwie trzeba teżjednak przyznać, że był on niezastąpiony w leczeniu przeziębień, a o te jakwiadomo na Mazurach nietrudno, stosowano ją więc także profilaktycznie. Powszechny wówczas był pogląd, że alkohol spożywany w małych ilościach jest lekiem, za bardzo ważny naturalny środek leczniczy uznawany był od niepamiętnych czasów miód. Niedźwiedziówkę, na którą przepisy zaczęto umieszczać we wschodniopruskich książkach kucharskich już pod koniec XIX wieku (Lotte Lehmann, Ostpreussische Küche und Hauswirschaft, Praddau, Königsberg 1891), na początku wieku XX zaczęto produkować na skalę przemysłową, a nawet wysyłać w dużych ilościach do innych regionów Rzeszy. W każdym większym wschodniopruskim miasteczku była co najmniej jedna wytwórnia tego trunku. Oczywiście nadal wytwarzano ją także w dworach i w bogatszych domach.  Rok 1945 nie przerwał tradycji sporządzania (teraz już w województwie warmińsko ‑ mazurskim) niedźwiedziówki. W jej zachowaniu pomogła początkowo dość  liczna grupa rodzimej ludności – Warmiaków i Mazurów. Dzisiaj, choć dawnych  mieszkańców jest coraz mniej, tradycja sporządzania tego – bywa, że zdradziecko  smakowitego napoju – przekazywana jest z pokolenia na pokolenie przez polskich mieszkańców tej ziemi, a trunek przygotowuje się nadal z miejscowych produktów –  znakomitego mazurskiego miodu i spirytusu."
A oto przepis zaczerpnięty z książki „Smak Mazur - Kuchnia dawnych Prus Wschodnich” Tadeusza Ostojskiego.:

Niedźwiedziówka
Składniki: 
- miód mazurski - 50 dag
- spirytus rektyfikowany 96% - 500 ml
- wino mozelskie - 250 ml
Sposób przyrządzania:
Pszczeli miód podgrzać, aż stanie się płynny, zdjąć z ognia, ostrożnie domieszać spirytusu, a gdy sie wyklaruje, dodać wina mozelskiego. Zlać do butelek i odstawić na co najmniej kilka tygodni. Im dłużej będzie stać, tym trunek stanie się lepszy.

Uczciwie przyznaję, że nie wyprodukowałem niedźwiedziówki. Moja luba zużyła miód, że się tak wyrażę - saute :( Ale ja jeszcze wrócę na Mazury, po miód również...


A część turystyczna wyglądała tak:


Republika Republika Ściborska i piramida w Rapie, oraz co z tego wynika dla duszy i ciała.
W ramach turystycznego się szwendania po Polsce zagnało nas na jej północne rubieże a dokładnie tuż nad granicę z Obwodem Kaliningradzkim (Rosja) do małej mazurskie wioski Rapa kolo miejscowości Gołdap.Rapa - Mapa
Znajduje się tam jeden z  jeden z najciekawszych zabytków na terenach Polski – Piramida Mazurska w Rapie – grobowiec rodziny Farenheitów wybudowany w XIX wieku przez Friedricha Heinricha Johanna von Fahrenheid. Piramida postawiona została według projektu Bartela Torwaldsena (autora pomników Kopernika i Księcia J. Poniatowskiego w Warszawie), i wzorowana jest na piramidach egipskich.  W grobowcu pochowanych jest pięcioro członków rodziny Farenheit, między innymi jej budowniczy - Friedrich Heinrich oraz jego 3-letnia córeczka Ninette (pierwsza "mieszkanka" piramidy). Rodziny Farenheidów nie należy kojarzyć z postacią Gabriela Daniela Fahrenheita (1686-1736) mieszczanina gdańskiego, fizyka, wynalazcy termometru rtęciowego i pomysłodawcy skali temperatur zwanej skalą Fahrenheita i stosowanej do dziś m.in. w USA.
Więcej informacji można znaleźć na bardzo ciekawej stronie - Mazurska piramida i pruskie Ateny 
Jadąc od strony Polski samochód musimy zostawić na parkingu około 300 metrów za wejściem na groblę (z prawej strony drogi) prowadzącą do piramidy. Parking jest strzeżony i płatny. A przy okazji mieliśmy możliwość zaopatrzenia się w miód mazurski z czystych terenów Puszczy Boreckiej. Być tutaj i nie kupić – grzech. Chociaż ja akurat za miodem w postaci miodu nie przepadam, to już miałem pomysła. Wiele słyszałem bowiem o Niedźwiedziówce Mazurskiej, której jednym ze składników jest właśnie miód mazurski. Przepis na tę nalewkę znalazłem na Mazurach w książce „Smak Mazur – Kuchnia dawnych Prus Wschodnich” autorstwa Tadeusza Ostojskiego, ze wstępem Rafała Wolskiego a kupionej kilka dni później w Mikołajkach.
Stoisko miodownika w Rapie
Do piramidy idzie się groblą usypaną na mocno bagnistym terenie. Po jej obydwu stronach grobli widać grzęzawisko.
Grobla prowadząca do piramidy
Na końcu grobli stoi piramida Farenheita.  Wejście do niej zostało zamurowane w celu utrudnienia działalności „poszukiwaczom skarbów”.
Piramida w Rapie
Przez okratowane okna widać zniszczone, porozbijane trumny z o dziwo dobrze zachowanym mumiami.
Wnętrze grobowca w Rapie
Trumna Ninette
Po skończeniu zwiedzania wracamy w stronę Polski do frapującego nas skrętu w lewo gdzie drogowskaz kieruje nas do Republiki Ściborskiej. Przy wjeździe do Republiki obowiązują wizy, które z pieczęcią potwierdzenia pobytu otrzymujemy na zakończenie zwiedzania jako miłą i sympatyczną pamiątkę. Ściborki - Mapa
Granica Republiki Ściborskiej
Republika Ściborska
W gospodarstwie witają nas psy.
Powitanie
 Jak się okazuje gospodarz Dariusz Morszczyn – Kurp Zielony – indiańskie imię „Biegnący Wilk”  jest maszerem.
Komnata Biegnącego Wilka

Wyposażenie maszera
Z żoną prowadzą ekologiczne gospodarstwo a zarazem skansem i muzeum indiańsko – inuickie. 
Muzeum indiańsko - inuickie
Gospodyni i przewodnik po muzeum
Stroje indiańskie

Inndiański protoplasta bloga, oczywiście tłumaczyć nie trzeba...
Mają w swoim obejściu około psów 40 husky, malamutów i samojedów.
Psy maszerskie
Na terenie Republiki Ściborskiej jest również prawdziwa wioska indiańska.
Wioska indiańska
Na jej terenie swojej spokojnej starości dożywają konie przeznaczone na rzeź. Między innymi jest były reprezentant Polski w pięcioboju nowoczesnym.
Koń pięcioboista
Ciekawostką etnograficzną jest zagroda kurpiowska z czarną kuchnią i mazurska czarna bania. W zagrodzie ma w przyszłości powstać Muzeum Kurpiowskie.

Czarna bania
Czarna bania - uwagę zwraca brak komina!
Więcej o tym ciekawym miejscu na stronie „Biegnący Wilk”
A Niedźwiedziówkę obiecuję sobie jeszcze zrobić...

3 komentarze:

  1. Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Literówka się wkradła: grobowiec rodziny von Fahrenheid, nie Fahrenheit. Ale post i tak ciekawy.

    OdpowiedzUsuń