Niemiecka fasolka po bretońsku

Dlaczego niemiecka – to słodka tajemnica sieci globalnej, w której czeluściach pierwowzór tego dania był znaleziony. Może dlatego, że solidne to danie, jak wiele produktów Made In Germany? Sami Niemcy twierdzą, że to synonim najwyższej jakości. Coś w tym chyba jest…
Niemiecka fasolka po bretońsku
- fasola Jaś – 1 kg
- boczek wędzony – 30 dag
- przecier pomidorowy – 500 ml
- olej -1,5 łyżki
- marchew – 2 szt.
- pietruszka – 1  szt.
- seler – ¼ szt.
- cebula – 1 szt.
- bulion wołowy – 500 ml
- kiełbasa wiejska wędzona – 30 dag
- majeranek otarty – do smaku
- papryka ostra – do smaku (wędzona zdecydowanie lepsza)
- sól – do smaku
- pieprz – do smaku
- zupa ogonowa – 1 opakowanie (opis)

Przepis jest łatwy, wymaga jednak poświęcenia trochę większej ilości czasu. Fasolę wypłukać i zalać poprzedniego dnia wieczorem zimną wodą. Pozostawić na całą noc. Następnego dnia gotować ją (woda powinna przykrywać fasolę z niewielkim zapasem) razem z boczkiem pokrojonym w stosunkowo dużą kostkę i podsmażoną na oleju kiełbasą pokrojoną również w kostkę. Dodać do tego posiekaną cebulę, podsmażoną do zeszklenia. Kiedy fasola będzie już trochę miękka, dodać: marchew, pietruszkę i seler pokrojone w kostkę. Gotować następne 30 minut. Gdy wszystkie składniki będą już miękkie, dodać przecier pomidorowy, majeranek i zupę ogonową rozpuszczoną w małej ilości zimnej wody (najlepsza „Winiary”, zupa ta dodaje całości dobrego wyrazistego smaku! Uważam, że w warunkach polowych taki „polepszacz” jest dopuszczalny). Na koniec wskazane jest doprawić do smaku ostrą papryką (jeżeli ma się wędzoną w proszku – to wychodzi prawdziwy rarytas), pieprzem, solą. Można podawać z białym pieczywem lub z czym bądź, i tak wszystko zjedzą…

Nie bardzo wiem zupa to jeszcze czy już danie jednogarnkowe. Ważne, że doskonale zdało egzamin podczas zimowego spływu Drawą w styczniu 2010 roku. Po czterech godzinach spędzonych w zimowych warunkach na Drawie (trasa z Barnimia do Bogdanki) smakowała wszystkim wybornie. W długie, ponure, ciemne popołudnie miło się pichciło, w kuchni starej szkole w Barnimiu (przerobionej na agroturystykę), snując przy tym opowieści mrożące krew w żyłach, jak to na rzece się działo. A w sali z kominkiem odmarzały kajaki… Na koniec kilka zdjęć z tego spotkania. Kajaki też głównie produkcji niemieckiej.
Spływ zaczął się kajako-sanną

Miejsce startu - Barminie

Uczestnicy zimowej próby
Kajaki po spływie w sali kominkowe
Zbliżenie - chyba na rzece było chłodno
Zakończenie imprezy - czas pakować sprzęt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz